środa, 17 czerwca 2009

Tykanie zegara

TYKANIE ZEGARA
Niepijący alkoholik to jest tykająca bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem.Znam to zdanie jeszcze z terapii.Wybuch takiej bomby nazywa się nawrotem choroby(powrót do picia).Według statystyk i własnych obserwacji najbardziej zagrożeni są alkoholicy w pierwszym roku abstynencji,szczególnie jeśli za abstynencją nie idzie w parze trzeźwienie,zmiana sposobu zycia,bycia i patrzenia na świat.Osoby(alkoholicy niepijący) ze stażem 2-5 lat również ulegają nawrotom choroby(wybuchom)z tym że zdarza się im to o wiele rzadziej.Znam osobiście przypadki wybuchu po 10latach abstynencji.
Alkoholikiem się jest do końca życia i dlatego lekarze i terapeuci zalecają permanentny udział w grupach wsparcia AA czy innych formach edukacji pogłębiającej wiedzę o uzależnieniu.Pocieszającym jest to że już nigdy nie będziemy mieli komfortu picia spowodowanego niewiedzą o swojej chorobie i nawet w razie nawrotu będziemy wiedzieli jak się zachować,gdzie się udać po pomoc.
Wracając do tykania zegara,ludzie mający bliski kontakt z niepijącym alkoholikiem mają prawo się obawiać nawrotu(wybuchu)jednak nie powinno to być obsesyjna obawa.Z drugiej strony alkoholik musi unikac ludzi toksycznych(wyzwalaczy)
co często jest bardzo trudne czy wręcz niemożliwe(rodzina)

4 komentarze:

  1. Myślę, że nawet wiedza o przebiegu uzależniania się, przebiegu choroby nie odstrasza ludzi od alkoholu. Przecież taki "spożywający" od początku zakłada twardo, że jego to nie dotknie. A obawa o to, że nasze zachowanie może u alkoholika doprowadzić do nawrotu jest w naszej podświadomości. Jest to taki swoisty samoszantaż psychiczny. Boję sie, nie wiem do końca, zatem wbrew sobie postąpię, żeby tylko nie wywołać nawrotu.Niestety- jesteśmy(rodzina) uzależnieni również.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaskółko wiedza o uzależnieniu nie ma odstraszać ludzi niepijących owszem powinna skłaniać do jakiegoś memento.Rodzina również wcale nie musi być wyzwalaczem.Wyzwalaczem są najczęściej stosunki panujące w rodzinie człowieka uzależnionego i leczącego się ,dlatego jest taki program: leczenie osób współuzależnionych,co wcale nie znaczy że te osoby piją.

    OdpowiedzUsuń
  3. ech. jestem córką alkoholiczki, moja siostra ma meża akloholika od 10 lat w abstynencji ( nalezy do AA), pracuje w komisjach, ja prowadziłam programy dla dzieci i młodzieży- profilkatyczne (bp. "Elementarz.."). Znam to wszystko i w te, i we wte, a jednak o tym, że matka jest bardzo uzależniona dotarło do nas 10 lat temu. Tak. Alkoholiik wiele potrafi, żeby "się zamaskować".

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz racje potrafi.ale jak się "leczy" wychodzi na prostą to nie można patrzeć na niego jak na ten "dynamit" . On sam wie że jest nim.. a Ci co są z nim powinni zapomnieć. Nie prowokowac.. nie doprowadzać do zbędnych scysji. Każdy z nas ma coś.. mnie jak życie dowali .. potrzebuje wyciszenia maszeruję nad wodę a jak bardzo żle za wodospad.. rybacy mi nie przeszkadazają .. kiedyś jeden nawet chciał mnie nauczyć łowić.. bo jestem cierpliwa. Gdyby on wiedział co mnie tam przygnalo...

    OdpowiedzUsuń