czwartek, 3 września 2009

KAŚKA

 Gdzieś tak na początku sierpnia odebrałem telefon- cześć Wojtek
,poznajesz?
Oczywiście że nie poznałem,bo i jak? Ostatni raz z Kasią widziałem
się kilka tygodni po terapii
a od tego czasu upłynęło kilka lat.Jednak słysząc miły damski
głos,zapewniłem-oczywiście że poznaję Rybeńko.Nazwałem ją,osobę w słuchawce
bezimiennie żeby się nie zdradzić że nie mam pojęcia z kim rozmawiam.W
trakcie rozmowy ,na podstawie tematu jakiego dotyczyła,zaskoczyłem-ależ
tak,to na pewno Kaśka.
Z Kaśką poznałem się i zaprzyjaźniłem na terapii.Pisała chyba
najlepsze i najciekawsze prace,
przynajmniej nam (pacjentom)tak się wydawało wtedy.Jednak całkiem inne
zdanie o jej pracach mieli terapeuci(zawodowcy),którzy zarzucali jej
:nieszczerość i konfabulację.Kasia terapię odwykową odbywała nie pierwszy
raz.Bywała wcześniej w innych ośrodkach lecznictwa odwykowego,za każdym razem
po kilku tygodniach od zakończenia terapii następował u niej nawrót
choroby-zapicie.Tak też było i tym razem.W rozmowie telefonicznej zapewniała
mnie że od ostatniego zapicia ,kilka lat temu utrzymuje
abstynencję.Wspomniała również swoich kłopotach zdrowotnych nie mających nic wspólnego z
alkoholem.Kilka dni po pierwszym telefonie zadzwoniła znowu.Umówiliśmy się na
spotkanie.Kasia jaką poznałem na terapii była bardzo atrakcyjną
kobietą.Filigranowa blondynka o figurze nastolatki.W młodości uprawiała
gimnastykę akrobatyczną i taniec sportowy i tak jej zostało pomimo że miała już
dorosłe dzieci.Pomijając walory zewnętrzne była również bardzo
oczytaną i miłą osobą.
DRAMATYCZNY CIĄG DALSZY NASTĄPI

sobota, 25 lipca 2009

Codzienność

Wiele osób czytających mojego bloga myśli pewnie że facet ma chyba jakieś odchyłki na punkcie alkoholizmu,abstynencji czy ewentualnie terapii odwykowej.Tematykę alkoholizmu poruszyłem bo wiem że jest ona w naszym pruderyjnym społeczeństwie tematem tabu.Na co dzień prócz wzmożonej uwagi aby gdzieś się nie zapomnieć i nawet przez nieuwagę nie napić nawet drobnej ilości alkoholu np.cukierki z likierem czy tort polany ponczem,żyję normalnym życiem i tematyka alkoholizmu aż tak bardzo mnie nie absorbuje.Teraz po kilku latach nie picia nawet uczestniczę w uroczystościach rodzinnych na których wypija się jakieś tam ilości alkoholu(oczywiście to wypijanie nie dotyczy mnie) Większość rodziny jak i znajomych wiedzą o mojej chorobie i nikomu nawet do głowy by nie przyszło proponować mi napicie się.Nie postrzegam normalnego napicia się alkoholu z jakiejś okazji,przez osoby nie mające problemu jako coś nagannego.Czasami osoby które mnie mniej znają pytają czy mogą się napić na przykład piwa w mojej obecności.Odpowiadam im wtedy że owszem dlaczego nie ,to ja jestem chory i to mnie nie wolno pić.Oczywiście jeśli uroczystość czy spotkanie zamienia się w popijawę natychmiast znikam, bo tak na prawdę męczą mnie osoby mocno podpite.Zresztą żartuję sobie że dlatego przestałem pić bo nie mogłem znieść swojego towarzystwa po pijaku.

niedziela, 21 czerwca 2009

LISTA SYMPTOMÓW UTRATY KONTROLI PICIA

1.Szukanie okazji do picia ,inicjowanie picia alkoholu.
2.Używanie specjalnych zabiegów umożliwiających wypicie większej ilości
alkoholu,bez upicia się
3.Trwanie na imprezie dopóki jest alkohol na stole.
4.Coraz częstsze upijanie się.
5.Ograniczanie kontaktów towarzyskich z ludżmi niepijącymi
6.Dbanie o to aby w domu nie zabrakło alkoholu.
7.Picie w pracy
8.Picie w samotności
9.Powtarzanie gotowej odpowiedzi na stwierdzenie bliskiej osoby,,Znowu piłeś"
bo była okazja,nie mogłem odmówić itd.
10.Picie ciągami.
11.Narzucanie sobie okresu abstynencji po to,by udowodnić sobie i bliskim,że
panuję nad swoim piciem.
12.Stopniowa rezygnacja ze swoich zainteresowań,norm,wartości na korzyść picia.
13.Zakładanie sobie,że na spotkaniu towarzyskim wypiję niewielką porcję alkoholu,po czym po wypiciu tej porcji wypijanie następnej,następnej....

środa, 17 czerwca 2009

Tykanie zegara

TYKANIE ZEGARA
Niepijący alkoholik to jest tykająca bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem.Znam to zdanie jeszcze z terapii.Wybuch takiej bomby nazywa się nawrotem choroby(powrót do picia).Według statystyk i własnych obserwacji najbardziej zagrożeni są alkoholicy w pierwszym roku abstynencji,szczególnie jeśli za abstynencją nie idzie w parze trzeźwienie,zmiana sposobu zycia,bycia i patrzenia na świat.Osoby(alkoholicy niepijący) ze stażem 2-5 lat również ulegają nawrotom choroby(wybuchom)z tym że zdarza się im to o wiele rzadziej.Znam osobiście przypadki wybuchu po 10latach abstynencji.
Alkoholikiem się jest do końca życia i dlatego lekarze i terapeuci zalecają permanentny udział w grupach wsparcia AA czy innych formach edukacji pogłębiającej wiedzę o uzależnieniu.Pocieszającym jest to że już nigdy nie będziemy mieli komfortu picia spowodowanego niewiedzą o swojej chorobie i nawet w razie nawrotu będziemy wiedzieli jak się zachować,gdzie się udać po pomoc.
Wracając do tykania zegara,ludzie mający bliski kontakt z niepijącym alkoholikiem mają prawo się obawiać nawrotu(wybuchu)jednak nie powinno to być obsesyjna obawa.Z drugiej strony alkoholik musi unikac ludzi toksycznych(wyzwalaczy)
co często jest bardzo trudne czy wręcz niemożliwe(rodzina)

sobota, 13 czerwca 2009

SAMOTNOŚĆ W UZALEŻNIENIU OD ALKOHOLU

SAMOTNOŚĆ W UZALEŻNIENIU OD ALKOHOLU O alkoholizmie mówi się że że to "choroba samotności".
Myśli samobójcze oraz udane i nieudane próby samobójcze są ostatecznym przejawem zniszczeń alkoholowych wynikających z poczucia wewnętrznego i zewnętrznego osamotnienia.

SPOSOBEM NA WYJŚCIE Z OSAMOTNIENIA JEST UWOLNIENIE SIĘ OD SWOJEJ TAJEMNICY,
REZYGNACJA Z FAŁSZU PRZED SOBĄ I LUDŹMI,KTÓRZY ZAAKCEPTUJĄ ALKOHOLIKA,OBDARZĄ GO SZACUNKIEM,NIE UKARZĄ,NIE WYŚMIEJĄ I NIE ODRZUCĄ ZA JEGO SŁABOŚCI I GRZECHY.
OSIÓWKAWśród wielu prac pisanych przez pacjentów w czasie terapii jedna z nich tzw osówka sprawiała najwięcej kontrowersji i kłopotów piszącym.
Uzależnienie od alkoholu ,tak jak inne choroby,ma swoje objawy-tzw objawy osiowe,których występowanie wskazuje na istnienie uzależnienia od alkoholu.
Każdy chory miał po kilkunastu dniach pobytu na terapii obowiązek opisania
swoich objawów osiowych i stwierdzenia wobec całej grupy że JESTEM ALKOHOLIKIEM.Ten moment był najczęściej momentem przełomowym dla skuteczności terapii.Mnie również nie chciało przejść przez gardło zdanie w którym przyznaję się że jestem alkoholikiem.Owszem mam kłopoty z piciem ale zaraz alkoholik?O co to to nie.U nas można leżeć pod płotem,być zarzyganym,brudnym i jest się wtedy smakoszem lub co najwyżej pijaczkiem ale -alkoholik?Alkoholik to coś o wiele gorszego.A alkoholik to jest akurat ten sam pijaczek leżący pod płotem,tyle tylko że się podniósł i chce coś ze swoim życiem zrobić.Na zakończenie terapi napisałem slogan:ODDAM DUSZĘ DIABŁU JEŚLI MI POMOŻE SIĘ Z TEGO WYPLĄTAĆ.Diabeł po moją duszę nie przyszedł i muszę sam sobie radzić, jak na razie z niezłym skutkiem.

piątek, 12 czerwca 2009

ARCHIWUM-TERAPIA

W pierwszych dniach terapii,żeby zagłuszyć miotające mną uczucia,emocje czy przykre myśli,udawałem wobec grupy,wesołka,dowcipnisia i człowieka sukcesu,który nie ma powodów do zmartwień.Była to moja metoda na ukrywanie prawdziwych uczuć,myśli,które wcale nie były takie lekkie i kolorowe.W chwili obecnej(czas na 2dni przed zakończeniem terapii_),pomimo że przeszłość pozostała taka sama jak przed terapią,potrafię na nią spojrzeć z innej perspektywy.Przy całym paśmie porażek i złych wydarzeń w moim życiu,umiem odnależć również pozytywne moje zachowania reakcje czy osiągnięcia .Myślę że od tego to już tylko krok żebym na siebie popatrzył życzliwiej.Nie mogę jeszcze powiedzieć że jestem z siebie zadowolony ale pierwsze kroki zostały zrobione.W tej chwili trochę bardziej optymistycznie patrzę na swoją przyszłość,ale nie popadam w euforię.Wiem że tam po za OLO (Ośrodek Lecznictwa Odwykowego)czeka na mnie obok pokus również ogromna praca nad sobą . Ta praca powinna być ponad wszystkim,jak choćby planami osobistymi czy ambicjami zawodowymi ponieważ mogły by mi one(ambicje)przesłonić to co już dla siebie zrobiłem i co zamierzam jeszcze zrobić.Po wyjściu z COTU (Całodobowy Oddział Terapii Uzależnień)zamierzam wyjechac z miejsca zamieszkania do swojego brata,który prowadzi w miejscowości uzdrowiskowej duży dom wypoczynkowy.Decyzja o wyjeżdzie podyktowana została tym że nie chcę wracać do pustego domu i narażać się od pierwszego dnia na łamanie wszystkich zaleceń dle trzeżwiejących alkoholików.Poprzez zmianę otoczenia będzie mi łatwiej przeżyć najbliższe tygodnie omijając wszelkie pokusy. TO JEST CZĘŚĆ MOJEJ ,,PRACY" NA ZAKOŃCZENIE TERAPII I DOTYCZY PLANÓW JAKIE WTEDY MIAŁEM KOŃCZĄC TERAPIĘ (PONAD 4 LATA TEMU). PLANY ZOSTAŁY ZREALIZOWANE W 100procentach

czwartek, 11 czerwca 2009

ARCHIWUM

Przeglądając swoje papierzyska natrafiłem na wielce ciekawe zapiski ,które robiłem będąc na terapii odwykowej.Co jakiś czas postaram się coś tutaj zamieścić. 18dzień terapii.25ty dzień abstynencji. Dzisiaj przedstawię swoja pracę tzw litraż. Pracę napisałem bardzo precyzyjnie i dokładnie dzięki dostępowi do historii swojej choroby i kartotek .Z samego faktu napisania rzetelnej pracy byłem zadowolony,natomiast wyniki jakie ona przedstawiała były dla mnie wręcz porażające.Wynikało z niej że w swoim życiu wypiłem ok 2500litrów czystego alkoholu co przeliczając na tzw półlitrówki dawało 12lat i 2miesiące w których wypijałem pół litra wódki codziennie.W tym samym dniu odbył się uroczysty bilans Stasia i Sławka.Do Sławka przyjechała cała rodzina w komplecie,to jest żona,córka i syn.Sławek mój współlokator bardzo często i ciepło mówił o swojej rodzinie.Taką sama rodzinę miałem kiedyś.Natychmiast stanęła mi przed oczami moja rodzina,której w praktyce już nie miałem.Rozpadła się przez moje picie.Poczułem się bardzo samotny,opuszczony,niekochany i zły na siebie.To zaś spowodowało niemiłe myśli że jestem do niczego i że jestem nic nie wart.

wtorek, 9 czerwca 2009

CZAS ABSTYNENCJI

Po krótkim dość burzliwym pożyciu z drugą partnerką rozstaliśmy się w sposób mało cywilizowany oczywiście z mojej winy.W między czasie zacieśniały się moje stosunki z córką wspomnianego wcześniej przyjaciela mojego ojca.JA OCZYWIŚCIE PIŁEM NADAL. Ślub się odbył na początku stanu wojennego.Po 9ciu miesiącach żona urodziła syna.Ja po raz drugi obiecałem sobie,żonie i synkowi że z piciem koniec.Tym razem potraktowałem to dość poważnie i po wizycie w ośrodku uzależnień zaszyłem się (ESPERAL)Jakoś na zaciśniętych zębach wytrwałem ok 8miesięcy bez kieliszka.Oczywiście cały czas spoglądając na zegarek za ile to czasu będę mógł się napić.To był pierwszy okres tak długiej abstynencji w moim dorosłym życiu.Było pięknie i w domu i w uczuciach tylko że zegarek tykał.Tykanie zegara.Z tymi wszywkami to jest tak że teoretycznie jest wszywany esperal,,disulfiram,który ma działać ok roku.Już przy pierwszej wszywce zaczęły się kombinacje jakby go zdezaktywować.Po upłynięciu ok 6 miesięcy zrobiłem pierwszy test tzn wypiłem małą ilość alkoholu żeby się przekonać czy i jak to działa.DZIAŁAŁO.Reakcja na alkohol była bardzo nieprzyjemna,zaczerwienienie całej twarzy będące wynikiem wzrostu ciśnienia, brak oddechu,tak jakby się człowiek dusił.Pomimo tego po kilkunastu dniach próbę powtórzyłem i tak co kilkanaście dni aż do czasu kiedy te przykre następstwa ustąpiły.Po zaprzestaniu działania esperalu powrót do picia następował stosunkowo powoli to jest ok 3miesiące i byłem dokładnie w tym samym miejscu co przed zaszyciem.Tyle tylko że teraz po jakimś ekscesie alkoholowym miałem skalę porównawczą jak to jest kiedy piję a jak kiedy nie piję.W czasie działania esperalu troszkę ponaprawiałem swoje relacje z najbliższymi ale cóż z tego kiedy natychmiast po sięgnięciu po kieliszek wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Rozwód.

1szy rozwód.
Niestety nie z wódką a z kochaną dotychczas kobietą,której nieświadomie pomogłem w wejściu w diabelski krąg(nałóg).Oczywiście za rozpad małżeństwa obwiniałem tylko i wyłącznie nieszczęsną żonę.Sam dla zmylenia przeciwnika(sądu)załatwiłem sobie papierek o podjęciu leczenia w jednej z przychodni odwykowej(oczywiście fikcyjny).Rozwód dostałem bez orzeczenia o winie któregokolwiek z nas na co się ,,łaskawie zgodziłem"Dziecko(córka)została z moją byłą żoną ale nie na długo bo po licznych sprawach sądowych (o dziecko),ograniczono jej prawa rodzicielskie i córka zamieszkała ze mną i z moimi rodzicami.Na pewno u mojej mamy miała lepiej niż u rodziców.Nie brakowało jej niczego prócz miłości matki i ojca.Rodzice balowali ,każde osobno ale w ten sam sposób(pili).Mając całkowicie wolną rękę(kawaler z odzysku)poznałem bliżej córkę jednego z przyjaciół mojego ojca.Wśród znajomych tak moich jak i rodziców uchodziłem za nieszczęśliwca któremu się nie powiodło w małżeństwie z winy li tylko drugiej strony.Zresztą sam byłem wtedy całkowicie przekonany że tak właśnie jest.CDN
2008-09-22 08:50:01

C.d.

Szkoły pokończyłem, studia mnie nie chciały,sporty dotychczas uprawiane też mnie nie chciały,wojsko o tak wojsko mnie chciało i to bardzo tylko że ja nie za bardzo chciałem pić na baczność i na rozkaz.Podczas jakiegoś tam spotkania w ,,kawiarni" (dawna Artystyczna póżniej Marzanna)jeden z kupli namówił mnie na trening w sekcji zapaśniczej klubu Pafawag. Z zapasów też niewiele wyszło gdyż i tutaj po a czasami przed treningiem czy zawodami piło się ,,dla kurażu"w ramach swoistego dopingu.Wyleciałem z sekcji za niesportowe zachowanie spowodowane zbyt dużą ilością,,dopingu" W międzyczasie chodziłem z całkiem niezłą dziewczyną,która prawdopodobnie widziała we mnie herosa a nie zauważała moich ciągot do kielicha.w wyniku tego chodzenia ona zaszła w ciążę i pobraliśmy się:-))Urodziło się dziecko-to był jeden z pierwszych momentów kiedy obiecałem sobie i żonie że z piciem KONIEC i naprawdę był to moment ok 3 dni udało mi się dotrzymać słowa. Ktoś czytający tę opowieść powie:hej Krasnal coś ty tu zalewasz,piszesz tylko o piciu ,sporcie a gdzie środki na utrzymanie rodziny i siebie w nietrzeżwości.Po wyjściu z wojska pracowałem w zakładzie (motoryzacyjnym )u swojego ojca gdzie byłem mechanikiem tzw złotą raczką.Materialnie pomimo picia wiodło mi się całkiem nieżle ,na pewno grubo powyżej średniej krajowej i wtedy ani ja ani rodzina nie odczuwała materialnych skutków mojego picia.Po ok 3ch latach w małżeństwie moim zaczęło się żle dziać,moja żona również zaczęła częściej popijać.CDN

sobota, 6 czerwca 2009

cd.

Z konieczności a może z lenistwa ten odcinek będzie skondensowany.W wyniku moich permanentnych ekscesów alkoholowych ,edukowano mnie z różnym skutkiem aż w pięciu szkołach średnich z których albo mnie wyrzucano albo dostawałem tzw propozycję nie do odrzucenia.Do tej pory alkohol jeszcze nie powodował jakiegoś odmóżdżenia i uczniem byłem raczej dobrym,gorzej było z frekwencją i sprawowaniem.Jak wcześniej wspomniałem z racji bdb warunków fizycznych ,uprawiałem różne dyscypliny sportu,jedną z nich było wioślarstwo we Wrocławskim AZSie.Miałem nawet niezłe wyniki które pozwoliły mi po ukończeniu szkoły średniej, podjąć ,,studia na ówczesnym WSWFie obecnie AWF.Po wygraniu zawodów na Malcie w Poznaniu ,jak zwykle urządziłem bal (bibkę)za co zostałem wyrzucony ze zgrupowania a w dalszej konsekwencji ze studiów.Ta wpadka spowodowała to że mój ojciec postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i z dnia na dzień znalazłem się w wojsku w TSWLu ,to jest Technicznej Szkole Wojsk Lotniczych w Zamościu.Ojciec może chciał dobrze ale nie mógł przewidzieć że dopiero tam przejdę wyższą szkołę picia i to już nie ,,winka" ale gorzały i to w niespotykanych do tej pory ilościach.W wojsku po raz pierwszy i nie ostatni urwał mi się film.Tam to dopiero się piło często na umór,tam też po raz pierwszy zetknąłem się z bimbrem i tzw,, ,,wynalazkami"np spirytus lotniczy służący w samolotach jako odmrażacz.Pierwsze moje spotkanie z Temidą nastąpiło kolka miesięcy po opuszczeniu wojska.Zostałem zatrzymany prowadząc auto w stanie wskazującym na spożycie i odebrano mi prawo jazdy na 1 rok.cdn

cd.

Pierwszy mój kontakt z alkoholem-jako nastolatek z kolegami wypijaliśmy dla dodania sobie animuszu gdzieś w parku czy też w tzw bramie wino patykiem pisane za 19zł(na które solidarnie składaliśmy się) Oczywiście przy okazji jakiejś imprezy jak prywatka czy też imieniny nie obeszło się bez cichcem wypijanego alkoholu (najczęściej wino).Z racji tego że bozia obdarowała mnie wyjątkowymi warunkami fizycznymi uprawiałem liczne dyscypliny sportowe.W szkole podstawowej była to gimnastyka akrobatyczna. Na treningi chodziliśmy do takiego pałacyku nad Odrą przy ul Rzeżbiarskiej.Pech chciał że owa sala gimnastyczna sąsiadowała z wytwórnią win na ul Wiwulskiego.Mając stosunkowo łatwy dostęp do produktów owej wytwórni przychodziliśmy często na trening w stanie wskazującym, co potem skutkowało licznymi kontuzjami.W szkole średniej będąc jednym z najwyższych w klasie uprawiałem Koszykówkę.Zwyczajowo po każdym treningu chodziliśmy na piwko do jednej z licznych wtedy piwodajni(byliśmy niepełnoletni ale nasz wygląd (wzrost)nie stwarzał podejrzeń u pana nalewającego piwo)Moje kontakty z alkoholem do tej pory nie stwarzały żadnych konfliktów z otoczeniem(a może mi się tak wydawało)Pierwszym sygnałem ostrzegawczym że coś est nie tak ,było relegowanie mnie z jednej ze szkół.Niestety wtedy tego nie wiązałem z moimi ciągotami do piwa czy też wina.W tamtym czasie zdarzało mi się wypijać 6-10piw tygodniowo i do tego co najmniej 1-2wina patykiem pisane.cdn.

Alkoholik

Powitanie.Witam wszystkich Sympatyków na moim blogu.Na wstępie chciałbym zaznaczyć Ze chętnie przyjmę wszystkie słowa krytyki jak i pochwały, pod jednym warunkiem że nie będą zawierały sformułowań obrażliwych i wulgarnych.Osoby posługujące się językiem rynsztokowym (obsceniczne)będą natychmiast blokowane.I z tym mało optymistycznym akcentem zaczynam i zapraszam do ,,zabawy". JESTEM ALKOHOLIKIEM. Zapewne brzmi to jak przechwałka ale nie do końca. Jestem niepijącym alkoholikiem i to już a może tylko od kilku lat.Na tutejszym forum znalazłem się z postanowieniem zmienienia jeszcze czegoś w swoim przewróconym do góry nogami życiu.Tak tak do góry nogami bo to co się działo w moim życiu do momentu rozpoczęcia pracy nad sobą i trzeżwienia ma się nijak do stanu obecnego.W wyniku nadużywania alkoholu kilkakrotnie byłem na samym dnie siedząc po uszy w bagnie. W chwili obecnej wspinam się po szczeblach drabiny która pozwoliła mi na wynurzenie się z błota.Nie popadam z tego powodu w jakiś skrajny optymizm czy euforię gdyż doskonale zdaję sobie sprawę z pułapek czatujących na mnie na każdym szczeblu owej drabiny.